Mrugam nerwowo, widząc nad sobą czarne loki i lazurytowe
oczy śmiejące się do mnie.
-Cześć Zuza, umarłaś już?- pyta, siadając na krańcu łóżka a
ja czuję potworny ból głowy i jej kwiatowe perfumy rozchodzące się po pokoju z
prędkością światła. Niezwykle mdłe.
-Cześć, Eliza, powolutku odchodzę.- krzywię się, a ona
podaje mi butelkę wody mineralnej i tabletki.
-Jesteś aniołem, wiesz?- uśmiecha się tylko, wzruszając
ramionami.
-Kurek też tak mówi, jak ma kaca. A potem, jak mu przejdzie,
nazywa mnie jędzą, bo nie robie mu naleśników w nocy.
Śmieję się sztucznie i czekam, aż wyjdzie, aby móc spokojnie
poprzytulać się do poduszki i wyobrazić sobie, że to wszystko jakiś głupi żart.
-Zuza, generalnie nie masz nic do gadania. Przecież
studiowałaś prawo.- Kurek chwyta moją rękę i ściska ją, powodując
przyspieszenie tętna, a Eliza kiwa zachęcająco głową.
-Dawno temu. Po za tym nie chcę żebyście mi cokolwiek
załatwiali, okej?- wzdycham ciężko odpalając papierosa.
-Nie okej, bo Stachu chce cię bardzo cię poznać. Po za tym, potrzebni
mu są ludzi znający dobrze francuski i Żabojadów, więc kto się nadaje do tej
roboty, jak nie ty?
O Francuzach wiedziałam tylko tyle, że nie byli zbyt
rozmowni w innych językach niż ojczysty i łatwo było ich upić.
No, ale skoro nalegają.
-Kurko, w ramach odpokutowania za załatwianie moich spraw za
moimi plecami idziesz ze mną do mamusi na obiad.- oświadczyłam, wstając i
chwytając telefon, żeby zadzwonić do rodziców, że cudownie powróciłam.
-Uwielbiam te pierogi.- Bartosz wpieprzał już trzecią
dokładkę, a moja matka patrzyła na niego z czułością, jakby to on wrócił z
tułaczki, a nie ja. Zawsze go uwielbiała, na urodziny piekła mu torty, łatała
spodnie i usprawiedliwiała przed zdenerwowanym ojcem. No i myślała, że się ze
mną ożeni.
-Jedz, jedz Bartusiu, może przynieść ci jeszcze?
-Żeby ci tylko dupa nie urosła, Bartusiu.- mruknęłam złośliwie,
a on tylko się uśmiechnął.
-Oj, Zuza, Zuza, ty się nigdy nie zmienisz.- spojrzała na
mnie spode łba i wyszła do kuchni.
Ojciec uśmiechał się tajemniczo i wiedziałam, że coś się
stało, ale zanim on coś powie to ruski rok minie, więc czekałam z miną skazańca.
Kurek zaś, dla odmiany wpierdalał szarlotkę.
-Przestań już, bo powiem Elizie, że się roztyjesz.- dźgam go
ramię, ale on nic sobie z tego nie robi i wpycha kolejny kawałek placka do
buzi.
-Jakiej Elizie?- mama siada przy stole i upija z gracją
łyczek kawy ze swojej ulubionej błękitnej filiżanki. Były cztery, ale
potłukliśmy, ja podczas wróżenia Julce z fusów, ojciec gdy usiłował sprzątać i
Kurek, gdy chciał się podlizać i zaparzyć miętową herbatę swojej ulubionej
cioci. Dziwne, że tylko ja z tatą dostaliśmy ochrzan. Ten padalec jak zwykle
się wywinął.
-Dziewczynie Bartka.- mówię niby z lekkością, ale unikam
spojrzenia Bartka, widzę za to wyraźnie matkę, która jest w niemałym szoku.
-Myślałam, że ty… Że wróciłaś dla Bartusia.- czuję jak
czerwienieją mi policzki i badawcze spojrzenie. Na szczęście Kurek wybucha
śmiechem tak cudownym, że mam ochotę go zgwałcić a potem przykuć do siebie.
-Oh, nie sądzę, żeby chciała żyć z takim bałaganiarzem jak
ja.- matka mruczy coś pod nosem, a ojciec kładzie jej dłoń na ramieniu, a
Bartek dotyka pod stołem mojego uda, chyba w ramach pocieszenia, lecz ja
odczuwam to zupełnie inaczej i myślami jestem w jego sypialni.
-Gdzie Eliza?- pytam, gdy wchodzimy do pustego mieszkania, w
którym wciąż nią pachnie.
-Musiała już jechać. To co, film czy gotowanie?- pyta,
rozplątując mi sznurówkę od glana.
-Gotowanie.- wybieram z westchnieniem, bo wolałabym sobie
popłakać, ale nie za bardzo mam jak.
Mąka jest wszędzie, oprócz twarzy Kurko. Moje włosy są
białe, a on podśmiewa się, że starzeję się; chwytam więc paczkę i artystycznie
wsypuję mu biały proszek we włosy, a on próbuje mnie powstrzymać trzymając mi
ręce na biodrach i odsuwając od siebie. Nagle przyciąga mnie, bicie mojego
serca słychać pewnie w Warszawie, a oddech sugeruje, że przebyłam maraton. On
nie może tego nie słyszeć, chyba że straciłby na ten moment wszystkie zmysły.
-Zuza…
-Cii, Bartuś, nic nie mów.- uciszam go, opierając głowę na
klatce piersiowej.
-Zuza, od jak dawna?
-Od zawsze.
_______
A, co mi tam.
Eliza przybyła z odsieczą, ale mnie ściska, skoro wiem o niej co wiem. I dlaczego Bartosz dopiero teraz się orientuje odnośnie uczuć Zuzy? Boże, jakie to ślepe było...
OdpowiedzUsuńNiby ta Eliza taka fajna, ładna i w ogóle, ale no... no nie przyciąga. Bartek to pasuje do Zuzy, a nie tam do Elizy. Poza tym rodzice Zuźki go wręcz uwielbiają.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z Gio.
Bartosz wcześnie odkrył uczucia Zuzy. Ale lepiej późno niż wcale. A Eliza to niech spada, bo oni w ogóle do siebie nie pasują i mam nadzieje, ze On to wreszcie zrozumie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Jakbym siebie widziała. Nawet imię mamy to samo.
OdpowiedzUsuńNo cholera, bierz mi stąd tę całą Elizę!
OdpowiedzUsuńKurek wpierdalający pierogi i szarlotkę ma być z Zuzą, i koniec kropka.
Kurek żarłoku, dupa ci urośnie i będziesz miał zasięg w ataku niższy ode mnie. Eliza won do kancelarii poślubić prawnika.
OdpowiedzUsuńdlaczego to jest idealne?
OdpowiedzUsuńjest bardzo nieidealne (:
Usuńi przez to cudowne :))
UsuńNo wreszcie, a teraz Zuzka bierz kajdanki i zakuj go przy łóżku, by nie miał możliwości ucieczki.
OdpowiedzUsuńDołączam się do nurtu "chcenia" Bartosza i Zuzy razem :) i zostawiam też prośbę o info: 15623114
OdpowiedzUsuń