Mnóstwo ludzi, z niecierpliwością czekających na swój lot,
para zakochanych, żegnająca się namiętnie, matka próbująca wymusić spokojne
siedzenie jakiegoś dziecka, starsze panie awanturujące się z wszystkimi i
mnóstwo taksówek.
Przyjazd tutaj był błędem, bezsensownym błędem, którego będę
żałować do końca życia; opuściłam stolicę Francji tylko po to, aby poczuć
miękkość ust i ucieszyć się na widok niebieskich oczu wpatrzonych we mnie z
pożądaniem. To było typowe dla głupich nastolatek, rzucać wszystko dla jednej
chwili, nie wiedząc, czy ona się przydarzy.
Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem i jedyne czego
żałuję, to że u Bartosza w mieszkaniu zostawiłam moją koszulkę z Kurtem i
ulubiony kubek; pakowanie i uciekanie w pośpiechu potęguje wrodzone
zapominalstwo.
Obracam bilety, wpatrując się w dzisiejszą datę, która jest
osobistym końcem świata i zastanawiam się, ile jeszcze mogę uciekać przed
wszystkim i ile nieprzemyślanych decyzji podejmę.
Obiecuję sobie, że z Paryża wygoni mnie tylko jakaś
katastrofa ekologiczna, nic innego. Żadne Kurki, Julki, mamy, tatusiowe, Elizy
ani ich ojcowie. Nikt.
No, chyba że w ogóle tam nie dotrę.
Ktoś wyjmuje z mojej ręki bilety i drze je na drobne
kawałeczki, rozsypując wokoło.
-Co ty robisz, idioto? Teraz muszę pojechać autobusem.-
głosem wyzbytym z emocji mówię i wstaję, żeby udać się do taksówki. Tak
beznadziejnie obojętna jestem, przechodząc po kupce tego, co przed chwilą było
moją ucieczką, że aż sama się dziwię.
-Zuza, nie przespałem się z tobą, bo Eliza mnie rzuciła.-
próbuje odwrócić mnie ku sobie, lecz licho mu to wychodzi.
-Interesujące.- mruczę, wsiadając do taksówki, a Kurek
ładuje się za mną.
-Gdzie jedziemy?- pyta radosny taksówkarz, a ja zaczynam się
denerwować, mówiąc by pojechał na dworzec.
-Nie, nie na dworzec. Nigdzie. Wysiadamy.- Bartek wypycha
mnie z auta i namiętnie całuje, a ja kompletnie głupieję.
-Przepraszam, jestem idiota, kretyn, złamas pierdolony. Za
wszystko przepraszam. A bilet ci wynagrodzę. Pojedziemy gdzieś, co ty na to? Na
przykład do Rzymu. O mój Boże, zapomniałem , jak ty uwielbiasz Rzym, chodź. Mam
dwa dni wolnego, zadzwonię do Jacka, że nie będzie mnie na treningach i w
Rzymie opowiem ci, jak bardzo cię kocham, dobrze, Zu?
-Jesteś popieprzony.- stwierdzam, kiedy chwyta mnie za rękę
i z powrotem prowadzi mnie do terminalu, bajeruje panią w kasie i sadza obok
siebie w samolocie, mówiąc, że muszę go uspokajać, bo wciąż się boi.
Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.
________
Bartuś żegna łzawym, przewidywalnym i patetycznym końcem, a Zielarka nie wie co dalej.
Może Nicola, może Matej, może Anto a najpewniej to nic.
Zrób mi dobrze, Ziel, przy okazji bądź oryginalna (tak, tak, to jest bardzo mocny argument!) i napisz Mateja. Nie wiem skąd moja słabość do niego, ale o nim nikt nie pisze i to jest okrutna niesprawiedliwość losu.
OdpowiedzUsuńA Kurek naprawdę wciąż wzbudza we mnie matczyne odruchy, nawet wtedy kiedy ją taaaak namiętnie całuje, ma słowotok i generalnie jest taki dziecinnie radosny. Ta jego radość mnie urzeka.
Szczęśliwy, banalny koniec też.
Ja ci dam nic
OdpowiedzUsuńpiszesz świetnie i bardzo ale to bardzo chciałabym przeczytać coś o Nikoli w twoim wykonaniu:)
weny życzę :):D
I nawet to, że nie ma w tym krzty oryginalności, a takich historii czytałam setki to i tak Bartek trafił we mnie, tak doszczętnie i tak cholernie mi się spodobał :*
OdpowiedzUsuńTaki bystrzak ze mnie, że nawet dojrzałam piąteczkę : ) Ja już Ci słodziłam, na temat Bartusia i wiedz, że czekam na mojego Michała!
OdpowiedzUsuńMichał się jakby zablokował. :c
UsuńTo go przepychaczką trzeba będzie potraktować. Zajmę się tym niedługo...
UsuńSłodko i przewidywalnie, tak to zdecydowanie pasuje do Bartka. Aczkolwiek to była miła dla oczu historia. Jakie tam nic?! Chcemy więcej! Kogokolwiek, bo i tak będzie genialny. :)
OdpowiedzUsuńNajpewniej Nikola i kij Ci w oko, innej opcji nie ma!
OdpowiedzUsuńJakby mi taki uszatek podarł bilet za moje ciężko zarobione pieniądze, to by mu nawet Rzym nie pomógł, dostałby w dupę. ;)
Droga Zielarko, jako że jestem tutaj stałą czytelniczką i uwielbiam Twoją prozę, proszę nie rób mi tego i napisz coś jeszcze, choćby o menelu z ulicy (z całym szacunkiem dla tej osoby). Proszę i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStała czytelniczka Melatonia :))
Od razu gdy zaczęłam czytać ten rozdział wiedziałam, że Bartosz się pojawi i nie pozwoli jej odejść ;)
OdpowiedzUsuńNo to teraz czekam na coś nowego i mam nadzieje, że szybko się pojawi ;)
Pozdrawiam:*
Ale koniec...? No ja się zaczęłam przywiązywać do Bartka, do Zu, a tu... O. :<
OdpowiedzUsuńNo to teraz mam nadzieję, że szybko coś zaczniesz.
Lubię, lubię, lubię i czekam na symfonicznie♥
OdpowiedzUsuńObojętnie o czym, bylebyś napisała, może być ten menel od Melatoniny :D. Lubię takie banalne kurkowe zakończenia, nie wiem czemu, ale lubię.
OdpowiedzUsuńmoże Anto, ba! może Michał z niebieskimi oczyma, <3
OdpowiedzUsuńna nic to się nie godzę. Antoś może być, a jakże. albo nie, Nikola! ostatnio mam sentyment do tego faceta.
OdpowiedzUsuńchociaż w moim mniemaniu Kurek powinien dostać automatycznie w pysk za podarcie biletów, no to kurwa, urzekł mnie tymi słowami. a to dziwne, bo jedyne, czym wcześniej potrafił mnie urzec, to jedynie uśmiechem. pf, zaczynam głupieć.
"Przepraszam, jestem idiota, kretyn, złamas pierdolony" - aw, Kurek, wreszcie to przyznałeś! Hej, ale to bardzo słodkie było, no i podoba mi się taki koniec, cholernie mi się podoba.
OdpowiedzUsuńA ty, droga Ziel, napiszesz i Anto, i Mateja, i Nikolę. A może jeszcze tak Pierre'a? Pierre jest fajny ♥
Mam tylko jedno pytanie - jak to się stało, że to przegapiłam??? Nic mnie nie tłumaczy. U Ciebie nawet Bartek ma sens.
OdpowiedzUsuńWitam! Świetny Blog! Zapraszam na swój ;D http://w-drodze-do-niebaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńLeżę w łóżku, czytam to wszystko, słucham pieprzonego 'chciałbym umrzeć z miłości' i cholera jasna, ryczę o drugiej w nocy.
OdpowiedzUsuńBo ta końcówka jest tak bardzo idealna jak on.
Lubię te jego oczy, lubię Zuzkę, ale nie lubię zakończeń, nawet tak genialnych jak to.
A czytając poprzedni rozdział miałam nieczyste myśli, a w słuchawkach leciała mi 'raissa' Strachów.
Szkoda, że tak krótko ej :c
OdpowiedzUsuń